Dopiero w XVIII wieku coraz silniejszą pozycję zaczęły zdobywać ziemniaki. Ludność chłopska narażona była na głód, który mógł być spowodowany nieurodzajem lub wojną, a tych chociażby w XVII wieku nie brakowało. Ponadto we wspomnianym stuleciu bezwzględnie stosowano zasadę, że „wojna żywi wojnę”, co oznaczało, że
Dojrzewanie to proces, który dotyczy w mniejszym lub większym stopniu każdego z nas. Trwa przez wiele lat życia i trudno jednoznacznie wskazać, kiedy się kończy. Niestety nie dla wszystkich Matka Natura jest pod tym względem łaskawa. I wiele osób nie dojrzewa nigdy. Jak objawia się niedojrzałość emocjonalna? I co z nią można zrobić? Niedojrzałość emocjonalna, czyli co? Metryka to tylko liczba. Nie u wszystkich wiek biologiczny jest tożsamy z wiekiem mentalnym. Zdarza się, że kolejne lata życia wcale nie ubogacają i nie uczą, nie pozwalają osiągać kolejnych etapów rozwoju, charakterystycznych dla każdego człowieka. Zdarza się, że wraz z wiekiem zamiast przybywać mądrości życiowej, to jej ubywa, co często kwituje się powiedzeniem: „taki stary, a taki głupi”. Stąd osoby niedojrzałe emocjonalnie można spotkać zarówno wśród dwudziestolatków, jak i trzydziestolatków, a nawet czterdziestolatków. Prawda często jest brutalna – gros ludzi nie dojrzewa nigdy. Wcale nie tak rzadko nawet w sędziwym wieku pojawia się przykra refleksja o braku dojrzałości. Ostatnie lata życia też nie pozostawiają złudzeń. W związku z tym, że wiążą się z postępującą demencją, szansa na rozwój zostaje raz na zawsze zamknięta. Przykre? Na pewno. Dlatego tak istotne jest, by szybko rozpoznać niedojrzałość emocjonalną i próbować rozpocząć pracę nad sobą, by dać sobie szansę na dorośnięcie do metryki. Jak objawia się niedojrzałość emocjonalna: brak poczucia odpowiedzialności Dojrzała emocjonalnie osoba jest odpowiedzialna. Umie rozsądnie spojrzeć na sytuację i ocenić swój wpływ na jej przebieg. Ani go nie przecenia, ani nie docenia. Rozumie, że nie na wszystko ma wpływ, ale jednocześnie to, że nie jest w każdej sytuacji tylko niemym widzem. Ma świadomość, że jej decyzje i sposoby postępowania pociągają za sobą pewne konsekwencje. Jak objawia się niedojrzałość emocjonalna – ciągłe wahania nastroju Cechą charakterystyczną dzieci jest labilność emocjonalna, innymi słowy chwiejność, czyli łatwe przechodzenie od jednego uczucia do drugiego, od śmiechu do płaczu, od radości do rozdrażnienia. Wraz z wiekiem powinniśmy uczyć się emocji, rozumieć je, nazywać i w kontrolowany sposób wyrażać. Innymi słowy mieć nad nimi kontrolę. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, czasami również dojrzałym emocjonalnie osobom zdarza się wygłupić i wybuchnąć. Jednak w przeciwieństwie do niedojrzałych osób – dojrzałe potrafią za swoje zachowanie przeprosić. Mają bowiem świadomość, że postąpiły nieodpowiednio. Niedojrzałość emocjonalna objawia się wahaniami nastroju, drażliwością, szybkimi wybuchami, bez kontroli i świadomości oraz brakiem odpowiedzialności za swój wpływ na otoczenie. Niedojrzałość emocjonalna często idzie w parze z przemocą słowną czy fizyczną, u których podstaw kryje się brak radzenia sobie z własnymi uczuciami. Jak objawia się niedojrzałość emocjonalna – trudności w budowaniu trwałych relacji Prawda jest taka, że budowanie trwałych, głębokich relacji jest zawsze trudne. Dla osoby niedojrzałej emocjonalnej to jednak jak wejście na Mont Everest. Bardzo trudno jej stworzyć związek oparty na szacunku, zaufaniu, większość relacji kończy się szybko i dramatycznie. Spore problemy sprawia również porozumienie się w rodzinie, czy znalezienie przyjaciół. Niedojrzałość emocjonalna: obwinianie za wszystkie nieszczęścia innych Osoba dojrzała emocjonalna trafnie ocenia rzeczywistość. Ma świadomość, że pewne rzeczy zależą od niej samej, a inne nie do końca. Wie, że nie żyje w próżni i czasami pojawiające się okoliczności utrudniają pewne działania. Osoba niedojrzała emocjonalnie natomiast przecenia wpływ otoczenia na swoje poczucie szczęścia i satysfakcji, a nie docenia własnego udziału w budowaniu szczęśliwego życia. Jak objawia się niedojrzałość emocjonalna – niski poziom empatii Osoba dojrzała emocjonalnie jest świadoma istnienia uczuć u drugiej osoby. Rozumie, że tak jak ona, bliscy przeżywają różne sytuacje i mogą na nie na wiele sposobów reagować. Osoba dojrzała nie ma większego problemu, by wczuć się w drugą osobę, próbując ją rozumieć. Ma wysoko rozwiniętą empatię, stąd łatwiej jej zachować spokój nawet w trudnych sytuacjach. Niedojrzałość emocjonalna charakteryzuje się odmienną postawą – brakiem wrażliwości, poczuciem, że moje racje są zawsze najważniejsze, a moje uczucia są silniejsze niż innych, stąd to je należy zawsze brać pod uwagę, a emocje innych się nie liczą. Niedojrzałość emocjonalna – brak prób samodzielnego poradzenia sobie w sytuacji Osoba niedojrzała emocjonalnie zazwyczaj nawet nie próbuje rozwiązywać problemów lub robi to tak nieudolnie, że szybko porzuca próby. Pozostaje bezczynna, apatyczna, nastawiona na otrzymywanie. Czeka aż trudna sytuacja sama się rozwiąże lub ktoś z zewnątrz jej w tym pomoże. Najczęściej nie próbuje planować życia, nie przygotowuje się do przyszłości, nie jest zaradna, nie umie wyprzedzać ewentualnych trudnych sytuacji i chronić się przed nimi. Dlatego bardzo często znajduje się w tarapatach, a sytuacja bez wyjścia to niemal dla niej codzienność. Osoba niedojrzała emocjonalnie jest jak dziecko, którym trzeba się zaopiekować, bo inaczej nie da sobie sama rady. To wieczny maminsynek czy córeczka mamuni, która mimo 40 na karku, każdą sytuację konsultuje ze swoją rodzicielką i nie potrafi podjąć samodzielnie żadnej decyzji. Jak radzić sobie z niedojrzałością emocjonalną? Wszelkie wyzwania i trudy życiowe pozwalają nam dojrzeć. Niestety nie dla wszystkich są one motywatorem do rozwoju. Zdarza się, że zamiast zachęcać do rozwoju, blokują przed nim. Jak sobie radzić w takiej sytuacji? Niestety nie obędzie się bez wizyty u psychologa, który będzie miał czas, możliwości i odpowiednią wiedzę, by odpowiedzieć na pytanie, jakie są przyczyny niedojrzałości emocjonalnej i jak sobie z nią radzić. Przeczytaj – niedojrzałość emocjonalna to współczesna plaga. 106 kw, nie ma żadnych regulacji prawnych wskazujących na granice wieku pozostawienia dziecka samego w domu bez opieki. – Należy odnieść się do rozsądku rodzica. Na pewno bez opieki nie powinny pozostawać niemowlęta i dzieci małe. W jakim wieku można się usamodzielnić? Przeciętny Europejczyk usamodzielnia się w wieku 26,5 lat. Strona głównaCiekawostkiDla rodzicówDo kiedy rodzice muszą utrzymywać dorosłe dzieci? Coraz więcej dorosłych dzieci mieszka ze swoimi rodzicami. Bez skrępowania godzą się, by matka im prała, prasowała i sprzątała pokój, a tata wypłacał kieszonkowe. Nie chcą się usamodzielnić, bo … (litanie żalów do świata). Gdy rodzice nie chcą dalej utrzymywać swojego 30-40 letniego dziecka, krzykiem, płaczem, groźbą próbują egzekwować „należne im prawa”. Gdy to nie przynosi skutku, dorosłe berbecie pozywają rodziców do sądu o alimenty. Prawo chroni także rodziców i wyznacza granice żądań dziecka. Wg prawa polskiego rodzice nie mogą odmówić pomocy dorosłemu już dziecku jeżeli dziecko dalej się uczy. Zdaniem Sądu Najwyższego wsparcie należy się pełnoletniemu synowi lub córce, jeżeli cały swój czas poświęca na naukę i nie może zarobkować (patrz wyrok SN z 14. XI 1998 r. III CKN 217/97). Ale dziecko nie może pozorować nauki. Skakać z kierunku na kierunek studiów, zawalać egzaminy i lata. Jeżeli tak się dzieje, rodzic jest zwolniony z obowiązku utrzymywania „wiecznego studenta”. Jeżeli nasze dziecko zawarło związek małżeński i klepie biedę, rodzice muszą je wspierać. Tyle, że w następnej po współmałżonku kolejności. Oznacza to, że jeżeli sprawa trafi do sądu, to ten nakaże płacić na utrzymanie współmałżonkowi, a nie rodzicom. Gdy dorosły potomek zdobył już wykształcenie, ma należyte przygotowanie do zawodu, ale nie może znaleźć pracy, może zażądać pomocy od rodziców. Musi jednak wykazać przed sądem, że znajduje się w niedostatku (wyrok SN z 30. VI 1994., III CRN, 63/94). Od 2009 r. rodzice mogą skutecznie uchylić się od płacenia alimentów dorosłemu dziecku. Nowelizacja kodeksu rodzinnego uwalnia rodziców z takiego obowiązku, jeżeli ich na to nie stać („połączone byłoby z nadmiernym uszczerbkiem”) lub gdy dziecko nie dokłada strań, aby się usamodzielnić. Rodzice mogą także powiedzieć stop ciągłym żądaniom dorosłego dziecka, jeżeli trwoni ono pieniądze na alkohol i rozrywki albo ubliża rodzicom, podnosi rękę na matkę lub ojca, okrada ich z oszczędności, zabiera ich rzeczy. Zachowania takie są określane jako sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Osoby łamiące te zasady tracą nie tylko podstawy prawne do oczekiwania pomocy finansowej od rodziców ale także prawo do spadku. Strona korzysta z ciasteczek (plików cookies). Pozostając na stronie akceptujesz ich użycie. Dowiedz się więcej o cookies lub ukryj ten komunikat. x Dodam, ze od malego bylam zmuszana do pracy w polu by 'zarobic na swoje utrzymanie'. W wieku 18 lat musialam jechac do Niemiec na zbiory gdzie moja siostra sobie siedziala w domu. Sory ale jest mi przykro i nie mam komu sie wyzalic. Od rodzicow po maturze nie dostalam ani grosza. Oni wymagaja prezentow ode mnie itp a na lotnisko nawet nie wyjada. Jak nieprzecięta w porę psychiczna pępowina pęta człowieka przez całe życie. Artykuł ukazał się w „Ja My Oni” tom 32. „Jak być wystarczająco dobrą rodziną”. Poradnik dostępny w Polityce Cyfrowej i w naszym sklepie internetowym. *** Symbolem bliskości pomiędzy dzieckiem a rodzicami – zwłaszcza w relacji matka–dziecko – jest pępowina. To nią przychodzący na świat człowiek jest dosłownie, fizycznie, związany z matką. Jej przecięcie oznacza początek samodzielnego życia. A co z pępowiną rozumianą metaforycznie – jako relacja psychiczna pomiędzy dzieckiem a rodzicem? Czy to możliwe, aby wiązała ona obie strony zbyt długo i zbyt mocno? Czy powinna być brutalnie przecięta? Dojrzewanie człowieka to trwające niemal całe życie balansowanie pomiędzy okresami bliskości z ważnymi dla niego ludźmi i stopniowego oddalania się od nich. Najlepiej widać to w diadzie rodzice–dziecko. Prawidłowy przebieg separacji od nich to jeden z podstawowych celów rozwojowych. Nie jest to jednak proces liniowy, oznaczający np. coraz mniej przytulania czy też coraz mniej pomocy w codziennym funkcjonowaniu. Stopniowe oddalanie się partnerów tej relacji, metaforyczne odcinanie pępowiny nie powinno oznaczać, że emocje stają się chłodniejsze, a po obu stronach wzrasta obojętność. To przede wszystkim jakościowe zmiany relacji. Prawidłowo odcięta pępowina, w atmosferze bezpieczeństwa i wzajemnego zaufania, gwarantuje zarówno rodzicom, jak i dziecku sukces rozwojowy. Gniazdo i baza W pierwszych miesiącach życia pomiędzy dzieckiem a matką istnieje niezwykle silna zależność. Dziecko potrzebuje zwłaszcza matki, by zaspokoić wszelkie potrzeby fizjologiczne i emocjonalne. Matka staje się dla dziecka nie tylko źródłem pokarmu, ale także ukojenia. Kołysanie dziecka czy przytulanie pozwalają mu poradzić sobie z negatywnymi emocjami. Rola ojca w tym okresie pozostaje także niebagatelna. W przypadku noworodków i niemowlaków ojciec stanowi specyficzny łącznik dla diady matka–dziecko ze światem zewnętrznym. Brak jego wsparcia w tym okresie oznacza brak bezpieczeństwa w relacji matka–dziecko i pierwsze źródło późniejszych problemów separacyjnych. Opis specyfiki bliskiego związku pomiędzy dzieckiem a jego rodzicami psychologia zawdzięcza psychoanalitykowi Johnowi Bowlby’emu, który na zlecenie Światowej Organizacji Zdrowia stworzył raport dotyczący wpływu utraty matki na funkcjonowanie małego dziecka. Wyniki przeprowadzonych przez Bowlby’ego analiz opublikowano w 1952 r. Relację tę określił mianem przywiązania emocjonalnego. Choć niemal każda przypadkowa osoba może zapewnić dziecku pożywienie i spełniać jego podstawowe potrzeby fizyczne, to jednak specyfika przywiązania emocjonalnego między nim a jego głównym opiekunem lub kilkoma osobami pełniącymi tę funkcję jest tak kluczowa dla jego rozwoju i przetrwania. Po dyskusji z wieloma naukowcami zajmującymi się badaniem zachowań zwierząt w grupach, przetwarzaniem informacji przez ludzki mózg oraz prawidłowym rozwojem dziecka Bowlby zasugerował, że dziecięca potrzeba nawiązania bliskości z opiekunem jest zakorzeniona w ludzkim mózgu i zwiększa szansę przetrwania. Człowiek potrzebuje tego zwłaszcza na najwcześniejszych etapach życia. Gdy więź jest zerwana z powodu przedłużającej się lub stałej rozłąki, zazwyczaj pojawiają się protest, rozpacz, a potem zróżnicowane formy zaburzeń w funkcjonowaniu. Kontynuatorzy pracy Bowlby’ego, między innymi Mary Ainsworth, odkryli, że wrażliwość i reakcja na potrzeby własnego dziecka w pierwszym roku życia miały zasadnicze znaczenie dla rozwoju poczucia bezpieczeństwa, jakie odczuwa ono na świecie, oraz pewności, że jego przyszłe potrzeby zostaną spełnione. Wśród niektórych ważnych aspektów tej wrażliwości są takie czynniki, jak czas reakcji rodziców na niepokój dziecka, efektywność stosowanych przez rodziców prób ulżenia w cierpieniu czy jakość kontaktu fizycznego (na ile jest on czuły i kojący). Co jednak podkreślali Bowbly i kontynuatorzy jego myśli, przywiązanie emocjonalne nie oznacza bezwzględnego związania stron relacji i bezwzględnej zależności. Już roczne dzieci potrafią dwojako traktować swoich opiekunów. Mogą stanowić oni dla nich bezpieczną przystań, gdy czują strach, zmęczenie, nudę lub kiedy są chore. Jest to miejsce, w którym zapewnia się im uwagę, miłość i troskę. Co jednak najważniejsze z punktu widzenia separacji, rodzice stanowią także tak zwaną bezpieczną bazę, z której dzieci wyruszają na podbój świata. Bezpieczeństwo promuje ciekawość, dlatego bezpieczna baza zachęca do odkrywania i rozpala pewność siebie. Badacze stylów przywiązania zauważają, iż najzdrowsze wzorce tych relacji uwzględniają elastyczny, komfortowy dystans pomiędzy matką i dzieckiem, dystans, który wraz z wiekiem się powiększa. Bezpieczne przywiązanie w swej istocie promuje zarówno bliskość, jak i autonomię, charakteryzuje się również płynnością tych dwóch czynników. Stosunek tych dwóch czynników powinien zmieniać się z biegiem lat na rzecz autonomii zarówno rodzica, jak i dziecka. Innymi słowy, przy odcinaniu pępowiny istotne jest nie tylko separowanie się przez dziecko od rodzica (ucieczka dwulatka od mamy na placu zabaw), lecz także pobudzanie przez rodzica autonomii dziecka (pozostawianie dwulatka na kilka minut samego w bezpiecznym środowisku). Granice te nie powinny być stawiane zbyt wcześnie ani zbyt późno. Niemowlęta, którym pozwala się na pełną zależność od rodziców, na ciepłą i kojącą bliskość fizyczną na wczesnych stadiach rozwoju (rodzice prawidłowo odczytują komunikaty dziecka i bezwarunkowo na nie reagują), zyskują paradoksalnie większą autonomię w późniejszych etapach życia. W tym pierwszym okresie życia bliskość to niemal stała dostępność matki i gwarancja, że spełni ona komunikowane przez dziecko potrzeby. Silna i nienaruszona więź z niemowlakiem to także gwarancja prawidłowo inicjowanych pierwszych form separacji, w ramach których dziecko powoli oddala się od opiekunów i podejmuje samodzielne działania, stając się samowystarczalne. Pokazały to dość wyraźnie badania prowadzone w latach 90. pod kierunkiem Alana Sroufe, w których porównywano dwie grupy rocznych niemowląt. Znalazły się wśród nich dzieci mające z rodzicami bezpieczną więź od najwcześniejszych momentów życia oraz dzieci pozbawione tego (np. podopieczni domów dziecka). Obie grupy brały udział w nieznanej im wcześniej zabawie. Jak się okazało, dzieci najbliżej związane ze swoimi rodzicami wykazywały mniejszy niepokój, gdy namawiano je, by obejrzały nowe zabawki w nieznanym pomieszczeniu. Co jakiś czas nawiązywały one z matkami kontakt wzrokowy, aby upewnić się, że mogą dalej poznawać otoczenie. Dzieci pozbawione bezpiecznej więzi przejawiały reakcje strachu i nie były zainteresowane nowymi zabawkami. Kroki po drabinie Mimo że przywiązanie emocjonalne pomiędzy dzieckiem a rodzicami istnieje przez całe życie, zmienia się sposób jego weryfikacji oraz metody utrzymania – bliski kontakt fizyczny zastępowany jest poprzez bardziej symboliczny. Z czasem opiekun może pozostawać jedynie w polu widzenia. Z biegiem lat wystarcza, że po prostu jest gdzieś w świadomości i że można się do niego zwrócić o pomoc. Niezależnie od etapu życia, na jakim znajduje się dziecko, z pewnością nigdy nie należy trzymać go kurczowo przy sobie, stosując myślenie „na wszelki wypadek”. To zadanie trudne i wiąże się dla rodzica z pokonaniem bariery lęku. Odczuwa go zarówno rodzic, który po raz pierwszy puszcza przed siebie dziecko samodzielnie maszerujące, jak i ten pozwalający nastolatkowi na pierwszy samodzielny wakacyjny wyjazd. Ale tylko w ten sposób dziecko zacznie odkrywać kolejne szczeble drabiny niezależności. Kiedy oswoi się z jednym poziomem, może przejść do następnego. Tej drabiny nie da się przeskoczyć o dwa bądź trzy szczeble do góry, bo pokonanie każdego stopnia warunkuje osiągnięcie kolejnych. Stworzenie dwulatkowi możliwości wyboru stroju pozwoli mu na samodzielne i pozbawione lęku funkcjonowanie w przedszkolu. Akceptacja dla sposobów spędzania przez dziecko wolnego czasu w okresie nastoletnim gwarantuje, że dwudziestoparolatek z ochotą opowie nam o tym, co i gdzie robi w wolnym czasie. Wspinając się na taką drabinę, młody człowiek będzie jednak cały czas upewniać się, że jest ktoś, kto go asekuruje, i do tego należy pozostawić mu prawo. Około drugiego roku życia dzieci są w stanie nabyć przekonania o stałości relacji z bliskimi, nawet jeśli rodziców nie ma w pobliżu. Niezwykle istotne w tym czasie jest nabywanie przez dziecko tak zwanej teorii umysłu. Wcześniej nie potrafi ono umiejętnie przyjąć tak zwanej perspektywy samoświadomościowej. „Ja to matka, matka to ja” – to podstawowe założenie w głowie malucha i to z tego powodu trudno mu funkcjonować bez fizycznej bliskości matki. Aż zaczyna rozumieć trwanie przedmiotów i osób w czasie, jego pamięć osiąga zdolność do tworzenia i przywoływania mentalnych obrazów ludzi i rzeczy, których nie ma w danym momencie przed oczami. Samoświadomość to w tym przypadku także pojmowanie swojej odrębności, idei samego siebie. Jej obecność u dzieci można zbadać eksperymentalnie za pomocą tzw. testu lustra: rozpoznaje swoje odbicie czy uznaje je za inną istotę? Umieszcza się na jego ciele kolorową kropkę, którą może dostrzec wyłącznie w odbiciu lustrzanym. Jeśli dziecko dotyka oznaczonego miejsca, to znaczy, że wie o swojej odrębności. Jeśli zaś wie o swojej odrębności, zaczyna kształtować swoją samodzielność, samo tworzy większy dystans fizyczny od opiekunów. Kolejny etap rozwoju teorii umysłu to nabywanie przez dziecko poczucia odrębności swych myśli, emocji i intencji oraz umiejętność wnioskowania o myślach, intencjach i emocjach innych osób. Oto i mama, i tata, i ja możemy widzieć, czuć i reagować na świat każde inaczej. Dziecko wymaga, by rodzice rozumieli i akceptowali pojawiające się w jego umyśle narracje; uznania, że to ono wie najlepiej, czego w danym momencie potrzebuje, czy jest głodne, zmęczone i śpiące. Z niechęcią obserwuję sytuacje, w których mamy przymuszają swoje dzieci do jedzenia, twierdząc, iż maluchy są bezwzględnie głodne. Z praktyki psychoterapeutycznej dobrze wiem, że na depresję zapadają nastolatki zmuszane przez rodziców do takich form aktywności i decyzji edukacyjnych, które są głęboko sprzeczne z ich potrzebami. Oczywiście ważne, aby rodzic pomagał dziecku w odczytywaniu sygnałów tych potrzeb, szanując ich subiektywizm. Jednak rolą rodzica nie było i nie jest zmuszanie dziecka do czegokolwiek. Zaburzenia w zakresie teorii umysłu mogą być zwiastunem wielu form psychopatologii, takich jak autyzm czy schizofrenia. Teoria tak zwanej schizofrenogennej matki zaproponowana w latach 60. przez Friedę Fromm-Reichmann uznawana jest współcześnie za zbyt uproszczoną, a przez to nieprawdziwą. Opiera się ona jednak na trafnej obserwacji krańcowych postaw niektórych matek: między odrzuceniem i nadopiekuńczością. To osoby agresywne, krytyczne, nadmiernie wymagające albo też ukrycie odrzucające, hamujące samodzielność swych dzieci przez nadopiekuńczość. Formą reakcji na taką relację z matką może być rozszczepienie emocji i doświadczeń w postaci zaburzeń psychotycznych. Nie da się bowiem zaakceptować, że tak bliska osoba może być źródłem cierpienia. Beze mnie ani rusz Zaburzenia więzi i trudności separacyjne mogą wynikać zarówno z właściwości opiekuna, warunków sytuacyjnych, jak i z właściwości dziecka. Silny lęk matki lub też lękowy temperament dziecka mogą sprzyjać kształtowaniu się tak zwanego lękowego wzorca przywiązania, w ramach którego dziecko otrzymuje zwykle od matki (czasami od obojga rodziców) przekaz: „Beze mnie (bez nas) ani rusz”. Naturalną konsekwencją takiego sposobu myślenia jest silny lęk towarzyszący dziecku w każdej sytuacji separacji (tak zwany lęk separacyjny), poczucie katastrofy będącej konsekwencją nieobecności opiekuna czy choćby zapowiedzi takiej nieobecności. Podejmowane przez dziecko próby swobodnej eksploracji świata, wynikające z naturalnych instynktów, są w takim stylu karcone. Miłość to uzależnienie emocjonalne i cierpienie. W życiu dorosłym, w relacjach pomiędzy dorosłym już człowiekiem a jego partnerem, to ciągła obawa przed porzuceniem, interpretowanie braku bliskości fizycznej jako sygnałów odrzucenia, potrzeba kontrolowania partnera. To także lękowe podejście do kwestii posiadania własnych dzieci oraz tworzenie z nimi lękowych więzi, polegających na emocjonalnym uzależnianiu od siebie i sztywnym „trzymaniu na smyczy”. Matki z doświadczeniem lękowego stylu przywiązania w domach pochodzenia nierzadko nie tylko nie pozwalają swojemu dziecku na psychiczną separację, lecz także bezwzględnie podtrzymują z dzieckiem kontakt fizyczny. Do dziś pamiętam z własnego gabinetu psychoterapeutycznego przypadek chorego na fobię społeczną 17-letniego chłopca, od siódmego roku życia co dzień odprowadzanego przez matkę do szkoły. W tego typu relacjach dochodzi do samowzmacniających się sprzężeń zwrotnych. Są one wzajemnie podtrzymywane przez podsycane lękiem przekonania dziecka („Nie dam sobie rady”) oraz lękowe i przesycone mechanizmem racjonalizacji postawy matki („Cóż zrobię, że moje dziecko tak bardzo się boi”). Gdy ktokolwiek z nas – młody czy stary – ma jakieś potrzeby emocjonalne, naturalną strategią jest zwrócenie się do szczególnej dla nas osoby lub kilku bliskich w poszukiwaniu wsparcia i pocieszenia. Dążenie do kontaktu i utrzymywanie go z kilkoma osobami, które są dla nas niezastąpione, jest dla wszystkich główną siłą napędową. Ani mężczyzna, ani kobieta nie zbudują jednak poczucia bezpieczeństwa, funkcjonując w ramach tak zwanego warunkowego wzorca przywiązania. Powstaje on u osób, wobec których w dzieciństwie rodzice bądź inne znaczące osoby zachowywały zbyt duży fizyczny i emocjonalny dystans, nie poświęcając im wystarczającej uwagi, nie zauważając ich potrzeb i emocji. U dorosłych mężczyzn ten wzorzec przywiązania będzie oznaczać często patologiczną zazdrość o partnerkę, która w ich założeniu nie zwraca na nich wystarczającej uwagi i myśli wyłącznie o własnych potrzebach. U kobiet lęk i obawy związane będą z jakąkolwiek formą dystansu z partnerem (wyjazd partnera na szkolenie to niemal pewne zdrada i rozpad związku). Nieodzowny tata W odcinaniu pępowiny ważna jest relacja dziecka z ojcem, i to zarówno w przypadku chłopców, jak i dziewczynek. Jak pisał D. Winnicot, dziecku potrzebna jest tak zwana wystarczająco dobra mama. Zapewni ona możliwość rozwoju psychicznego, cielesnego i odsunie się na bok w wymagających tego momentach. Częścią bycia wystarczająco dobrą mamą jest pozwolenie na zaistnienie wystarczająco dobrego ojca. Podobnie jak w przypadku mamy idealny nie jest tu do niczego potrzebny. Okres, w którym matka blisko wiąże się z niemowlakiem, to jednocześnie etap nieco większego dystansu pomiędzy rodzicami. Ojciec powinien w odpowiednim momencie upomnieć się o swoją partnerkę. Typowym przykładem braku ojcowskiej inicjatywy w tym względzie jest likwidacja małżeńskiej sypialni. Bywa, że matki opiekujące się swoimi synami, śpią z nimi przez ładnych kilka lat, a potem przyjmują wobec nich skrajnie nadopiekuńcze postawy, nie pozwalając na budowanie niezależności i samodzielnie decydując o ich potrzebach. Nierzadko swoje niezrealizowane uczucia lokują w synach. Tworzą sobie taki substytut związku z dorosłym mężczyzną. Częściej dotyczy to chłopców, bo oni w założeniu mają być dla tych kobiet wsparciem, jakiego nie dał im partner czy mąż. Uczucie tych matek osacza synów. Zazwyczaj oni po prostu nie nadają się na partnerów, nie potrafią słuchać swoich partnerek, dawać im wsparcia. Potrafią jedynie brać. Czują się skrzywdzeni, jeśli partnerka ma jakieś oczekiwania. Nie dostrzegają tego, że sami ranią. Szukają kobiet, które pochylą się nad nimi i uratują z opresji. Dlatego właśnie tak ważny przy odcinaniu pępowiny jest ojciec. Taki, który potrafi zrezygnować z kontrolującej postawy wobec dorastającego syna czy córki, szanując autonomię dziecka. Prawidłową separację niewątpliwie ułatwia także możliwość obserwowania rodziców w zdrowej relacji partnerskiej. I tu również ogromna rola ojca. To dla dziecka ważny model w zakresie intymności, zdolności do bycia blisko. Dla córki ojciec jest tym, który uczy, jak bezpiecznie być blisko mężczyzny. To najcenniejsze, co córka może od niego dostać. Powtarzającym się schematem myślenia i działania dorosłych już kobiet, których ojcowie porzucili rodziny, jest poczucie, że jeśli będę blisko kogoś, to on odejdzie. Tym samym nigdy nie wchodzą one w bliskie związki. Konsekwencją braku bliskiego emocjonalnego związku z ojcem, który choć istnieje fizycznie, bywa głównie bezwzględnym recenzentem dziecka, są problemy z poczuciem własnej wartości. Wychowani w takich relacjach chłopcy i dziewczynki zakładają, że słyszane w toku dojrzewania „nie uda ci się”, „nie umiesz”, „nie potrafisz”, to ich własny wewnętrzny monolog. Zmiana tego schematu bywa długa i niełatwa. Najbrutalniejszą formą zaburzania prawidłowej separacji jest stosowana wobec dzieci przemoc fizyczna i psychiczna. Do tego typu doświadczeń dziecka bezwzględnie przykleja się w jego głowie poczucie winy. Dziecko myśli w prosty sposób: skoro coś złego spotyka mnie ze strony osób najbliższych, to znaczy, że jestem winny. W terapii trzeba temu głośno i wyraźnie zaprzeczyć, co bywa niezwykle trudne. W bezpiecznej odległości To, na ile stawiamy granice swoim rodzicom, a oni nam, decyduje o wszystkich kolejnych relacjach w naszym życiu. Przeszłość tych relacji w nas nieustannie pracuje, jest zasadniczą materią naszej tożsamości. Separacja od rodziców wymaga symbolicznego porzucenia matki i ojca, ale jednocześnie świadomości, że są oni obecni – w bezpiecznej odległości. Symboliczne przecinanie pępowiny na każdym z etapów dorastania przypomina to, którego dokonał lekarz w momencie twoich urodzin. Odłączony od matki otwierasz oczy i bierzesz pierwszy oddech. Wszyscy mają stracha. Ale nagrodą jest życie na własnych warunkach.Zawsze wracałam. I własnie z tym mam problem- nie umiem wytrwać w tym oderwaniu od matki (i babci też). W tej chwili wykonuję niską płatną pracę na pół etatu, penssja starcza mi na wynajem skromnego pokoiku kilka ulic dalej. Wciąż się miotam i ogarniają mnie na przemian dwa nastroje: 1.